niedziela, 30 czerwca 2013

Modelindesign : Filiżanki :)

i jeszcze mamy czas na herbatę:)

Modelindesign : Filiżanki :): Dziś mam dla Was bardzo dziewczęce kolczyki filiżanki w różowe kwiatuszki,pełne ciepłej herbatki ;)            

Modelindesign : Cookie Monster :)

Piękne ciasteczkowe potwory. Nie mogłam się powstrzymać, żeby się tym odkryciem nie podzielić! Zajrzyjcie koniecznie na tego bloga bo jest tam więcej cudeniek - bardzo oryginalna biżuteria. Wspaniały pomysł na niebanalny prezent.

Modelindesign : Cookie Monster :): Dziś wkrętki Cookie Monster w 2 wersjach :) Pierwsza wersja dwa Cookie Monstery,a druga Cookie Monster z ugryzionym ciasteczkiem :) Która...

piątek, 28 czerwca 2013

Łodygowicki Klub Rodzica

UWAGA UWAGA! W lipcu rusza Łodygowicki Klub Rodzica.
Pierwsze spotkanie rodziców, którzy chcą poznać mamusie i tatusiów ze swojej okolicy, i spędzić miły poranek ze swoim maluchem i kilkoma dorosłymi :) będzie miało miejsce w parku w Łodygowicach 13 lipca 2013r. o godz 10.00. Jak zaświeci słoneczko spotykamy się na placu zabaw, jak pogoda będzie niesprzyjająca harcom na świeżym powietrzu, przeniesiemy się do zamku.

czwartek, 27 czerwca 2013

Ciasteczkowy potwór


- Nie chcę zupy. Nic się już nie zmieści. - mówi Mały Książę, zasłania buzię i odwraca się na krześle. Dziesięć minut później.
- Mamo, chciałbym coś dobrego.
- Zgłodniałeś? Podgrzeję ci twoją zupę. - odpowiada mama z nadzieją w głosie.
- Nie! Ja chciałbym coś pysznego. Czekoladkę! - mówi Mały Książę z najsłodszym uśmiechem na buzi, jaki można sobie wyobrazić.
- Albo ciasteczko. - dodaje.

Znacie to kochane mamy? I co tu począć? Być niedobrą mamą, która odmówi dziecku cukierka, czy być niedobrą mamą, która naraża dziecko na próchnicę, otyłość i inne okropieństwa wynikające z nadmiaru cukru?

Niedawno odkryłam coś, co ocaliło moją reputacje w oczach syna... i własnych! Owoc, bombę witaminową, o wyglądzie, konsystencji i smaku przypominający świeżą krówkę-ciągutkę. Mały Książę skosztował i z radością powiedział:
- To jest z czekoladką?
- Nie, to jest daktyl.
Daktyl - wyborny słodycz zawierający naturalne witaminy A, C, B1, B2 i PP, potas, żelazo, fosfor i magnez. Jest świetnym lekarstwem na kaszel i katar dzięki salicylanom, które działają jak aspiryna. Do tego jeszcze dużo błonnika obniżającego poziom cukru (!) i cholesterolu we krwi.

Polecam wszystkim mamom ciasteczkowych potworków.






środa, 26 czerwca 2013

Moja prywatna kawiarnia


Jak miło posłuchać sobie ulubionej muzyki przy filiżance aromatycznej kawy! Dla każdego kto docenia tę przyjemność i chciałby słuchać radia skrojonego na miarę, i być na bieżąco z tym co w świecie muzyki piszczy; a raczej gra ;-) polecam internetowe radio Spotify

Ja już się uzależniłam... i dobrze mi z tym:)

środa, 19 czerwca 2013

Jeden z grzechów głównych

Koleżanka chodzi na pilates. Sąsiadka dwa razy w tygodniu na angielski. Kuzynka wynajęła nianię, żeby mieć czas rozkręcić własny biznes i znów była u kosmetyczki! Ty też byś miała ochotę gdzieś wyjść, coś zrobić, zadbać o siebie, ale przecież Cię na to nie stać... Jakże im zazdrościsz tego bogatego sponsora, który im to wszystko finansuje. Zazdrość cię zżera... ale, ale może niepotrzebnie. Naprawdę na nic nie możesz sobie pozwolić? Może warto zająć się rachunkami (nie tylko sumienia).

Może już od dawna planujesz zapisać się na siłownię, ale jakoś zawsze krucho z kasą. Miesięczny karnet to średnio 100 zł. Skąd je wziąć? Może zrezygnować z codziennego batonika. Średnia cena batona - 1,50 zł, pomnożone przez dni w miesiącu daje... 45 zł, czyli wejście na siłownię na pół miesiąca! Dodaj do tego jeszcze oszczędności na Coca Coli, czekoladzie, lodach, cukierkach, itp. Skoro chcesz wyszczupleć, to to wyrzeczenie jest i tak konieczne.

A jak uzbierać na wymarzony kurs językowy? Może zrezygnować jakiegoś czasopisma? Ich ceny wahają się od 5 do 15 zł! Jak często kupujesz je, żeby przeczytać tylko jeden artykuł i odłożyć na półkę, bo brak Ci czasu? Wiele magazynów ma darmową wersję online. Można je też przejrzeć w niektórych kawiarniach czy w bibliotece.

Nie stać cię na kosmetyczkę. A stać cię na 50 szałową bluzeczkę i kolejne trendy klapeczki? To może raz zamiast inwestować w to co nosisz na sobie, zainwestujesz w siebie... i nowe ciuchy nie będą już potrzebne, żebyś poczuła się atrakcyjna.

Mogłabym mnożyć przykłady w nieskończoność, ale nie chcę Wam tu prawić kazań. Powiem więc krótko, drogie Panie, zamiast się dołować, zacznijcie rachować, a może okaże się, że wasze portfele są zasobniejsze niż myślicie. I nie zazdrośćcie już, bo to w końcu jeden z grzechów głównych!

czwartek, 13 czerwca 2013

Mamo pracuj

Wiele mam decyduje się zrobić sobie przerwę w karierze na wychowanie swojego maluszka. Niewątpliwie czas spędzony z małym dzieckiem jest bezcenny! Poza tym któż da bąbelkowi tyle miłości, co mama?
Niestety ta rezygnacja z pracy często negatywnie odbija się na rodzinnym budżecie; czasem też na samoocenie kobiety. Od jakiegoś czasu zastanawiałam się jak znaleźć złoty środek - tak, żeby bez wyrzutów sumienia zostać w domu z maluchem, ale w tym samym czasie nie wyizolować się zupełnie z rynku pracy. Oto moje pomysły (kilka z nich sama realizuję):

  • Jeżeli znasz dobrze jakiś język obcy, albo zawsze byłaś świetna z matematyki, możesz dawać korepetycje. W końcu każda mama jest niezastąpiona w czasie odrabiania zadań domowych, możesz je odrabiać nie tylko ze swoimi dziećmi.
  • Możesz też napisać internetowe szkolenie. Jest świetny portal, gdzie można je zamieścić Cyfrowa Szkoła. Nie potrzebujesz żadnego doświadczenia w tworzeniu szkoleń. Wystarczy twoja wiedza, odrobina kreatywności i czasu. Portal udostępnia za darmo narzędzia do tworzenia e-kursów i pomoc       w ich przygotowaniu. Podpisujesz z nimi umowę, więc nie musisz się obawiać, że twoje zarobki gdzieś przepadną.
  • Jak masz lekkie pióro, spróbuj pracy copywritera. Znajdziesz mnóstwo zleceń na Oferia.pl. Ostatnio znalazłam też ogłoszenie zleceniodawcy Legion4u, ale jeszcze nie sprawdziłam, jak dużo zleceń oferują.
  • A może zostaniesz mamą-nianią? W końcu jesteś już pełnoetatową nianią, masz doświadczenie. O ile masz jeszcze dość cierpliwości i miłości, żeby zaopiekować się jeszcze jednym (kilkoma?) dzieckiem i myślisz, że twój maluch dobrze zareaguje na towarzystwo, to czemu nie spróbować? Tu znajdziesz porady dotyczące rozpoczęcia pracy jako niania i dodasz swoje ogłoszenie mamaniania.pl
  • Opieka nad dzieckiem to zbyt duże obciążenie? Możesz przemyśleć też opiekę nad zwierzakiem,np.wyprowadzanie na spacery.
  • Czy nie jesteś też mistrzynią kuchni? Mogłabyś piec ciasta lub przygotowywać domowe potrawy i sprzedawać je panią domu, które nie mają czasu na gotowanie lub swoimi umiejętnościami nie dorastają ci do pięt ;)
To moje pomysły. Jeszcze więcej znajdziesz na portalu Mamo pracuj. Zachęcam do regularnego zaglądania na jego łamy - to istna kopalnia pomysłów.

wtorek, 11 czerwca 2013

W końcu czas na kawę

Rano. Szaro za oknem. Znów pochmurnie i coś z nieba kapie. Oczy na wpół przymknięte. Zaspane dłonie chwytają czajnik, nalewają wodę, sięgają po szczelnie zakręcony słoiczek, przekręcają wieczko i ... wtedy zaczyna się magia. Cudowny, pobudzający zapach wypełnia nozdrza. Ach! Dłoń chwyta łyżeczkę, odmierza proporcje i zsypuje brązowy pył do kubka. Woda już wrze. Wlewam ją do kubka, mieszam i delektuję się przeszywającym mój umysł zapachem porannej kawy. Dopiero teraz otwieram oczy i widzę, że ten deszcz nie taki straszny. Przynajmniej podleje moje rzodkiewki i nie będę musiała wieczorem walczyć z wężem ogrodowym. Pierwszy łyk - poezja - tak warto zaczynać dzień.
Przeczytał dziś o dobroczynnym wpływie kawy na nasz organizm. To, że kofeina pobudza, wie już nawet dziecko, ale żeby jeszcze poprawiała koncentrację, samopoczucie i obniżała napięcie mięśni, to już mniej oczywiste. Żeby tego było mało, mała czarna to eliksir młodości, który ma działanie przeciwmiażdżycowe i przeciwnowotworowe - a wszystko dzięki zawartości substancji o działaniu przeciwzapalnym i przeciw-utleniającym. Do tego wszystkiego witamina B poprawiająca kondycję włosów, skóry i paznokci oraz wapń, potas, magnez i fosfor wzmacniające nasze kości i zęby, a także wpływające korzystnie na nasz układ nerwowy. Hmm... smaczne i zdrowe, aż wierzyć się nie chce. Jak i w to, że kubek już pusty...

Na pocieszenie, po uczcie dla podniebienia, uczta dla oczu

 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Zawód: kura domowa

Należę do osób, które jak się w coś angażują, to na maksa. Nic więc dziwnego, że jak tylko rozpoczęłam karierę zawodową, stałam się pracoholiczką. Kochałam (dalej kocham) swoją pracę i należę do tych szczęśliwców, dla których codzienne obowiązki służbowe są przyjemnością. Identyfikowałam się ze swoją pracą i nie wyobrażałam sobie życia bez niej... Jednak pewnego pochmurnego i wietrznego dnia stało się coś, co wywróciło moje poukładane życie do góry nogami i zmieniło na zawsze moją hierarchię wartości - urodziłam Małego Księcia.

Wraz z jego narodzinami pojawił się dylemat: kiedy wrócić do pracy, czy w ogóle wrócić? 
Mieszkałam wtedy za granicą i zgodnie z miejscowym prawem przysługiwał mi roczny urlop macierzyński. "Cudownie," pomyślałam. Czas dla mojego wymarzonego dziecka i rok wytchnienia po kilku latach na wysokich obrotach. A chwilę potem refleksja: "Ale jak to tak przez rok bez budzika rano, bez malowania się, bez pogaduszek w czasie przerwy na lunch? Bez nowych wyzwań? Bez wyścigu z czasem, aby zdążyć
z kompletowaniem dokumentów? Bez celu? Bez sensu? Zagrzebana w pieluchach i z wiecznie podkrążonymi oczami?" Zdałam sobie sprawę, że tak wrosłam w moją firmę, że bez niej czułam się niekompletna, bezużyteczna, gorsza.


Z drugiej jednak strony Książę rósł zdrowo i z dnia na dzień komunikował się ze mną coraz lepiej. Pierwszy kontakt wzrokowy, pierwszy uśmiech, pierwszy uścisk, pierwsza miłość! Z każdym dniem zakochiwałam się w moim synu coraz bardziej. Mijały miesiące, a ja czułam coraz większe rozdarcie między kobietą spełnioną zawodowo, a kobietą spełnioną jako matka. "Jak ma wyglądać dalej moje życie," myślałam.
Jak już wspomniałam mocno się angażuję we wszystko, co jest dla mnie ważne, więc postanowiłam się zaangażować w macierzyństwo - skoro przez jakiś czas nie mogłam być najlepszym pracownikiem, postanowiłam być najlepszą mamą. I co? I znów poczułam, że mam cel. To co robiłam nabrało sensu. Co dzień byłam szczęśliwsza.

Jednak co jakiś czas nawiedzał mnie demon wyzwolonej kobiety sukcesu, który szydzącym głosem powtarzał: "Po tylu latach studiów i wytrwałego pięcia się po szczeblach kariery, rzucasz wszystko? Po co? Żeby zmieniać pieluch i wycierać obślinioną buzię? Żeby sprzątać niekończący się bałagan? Zawsze gardziłaś kurami domowymi!" 

Te słowa zatruwały mi radość macierzyństwa. Miotałam się między dwiema skrajnościami, aż pewnego dnia doznałam olśnienia: urlop macierzyński to nie tylko czas dla mojego dziecka, to też czas dla mnie!” Eureka. Kilka dni później zapisałam się na kurs tańca brzucha, o którym marzyłam od dłuższego czasu. Co piątek wypacałam żale i frustracje młodej mamy na parkiecie, podczas gdy mój syn wzmacniał więź ze swoim tatą w ramach męskich wieczorów. Od października zaangażowałam moich teściów w opiekę nad Małym
w dwa popołudnia i tak wygospodarowałam czas na studia podyplomowe (ależ wspaniale się czułam rozmawiając z dorosłymi ludźmi o dorosłych sprawach!). Niedługo potem zaczęłam dawać lekcje angielskiego popołudniami, żeby trochę rozruszać szare komórki. Kiedy uznałam, że Mały Książę jest już dość duży, aby zakosztować samodzielności, zapisałam go do klubu dziecięcego, a sama wróciłam do pracy, już innej i tylko na półetatu – z własnego wyboru.
Czas braku aktywności zawodowej okazał się zbawienny. Nabrałam dystansu i podjęłam świadome decyzje. Dziś znów należę do grona szczęściarzy, którzy robią to, co kochają; tylko obiekt moich uczuć jest inny. 

piątek, 7 czerwca 2013

Program polityki rodzinnej

Czytałam dziś plan polityki rodzinnej Prezydenta RP. W końcu zauważono problemy rodziców i powody niechęci do powiększania rodziny. Prezydent z gronem ekspertów sugeruje rozwiązania - sensowne - przyznaję. Jednak to tylko rekomendacje, a dla nas - rodziców - liczy się, czy i kiedy zostaną wprowadzone. Planuje się miedzy innymi wprowadzenie ulg podatkowych dla rodzin w zależności od liczby dzieci, przeznaczenie funduszy państwowych i unijnych na nowe, osiągalne dla większości rodziców, formy opieki nad dziećmi do lat 12, oraz promowanie krótszego lub elastycznego czasu pracy dla rodziców.
W czasie lektury przypomniało mi się jak mój mężuś (i jego koledzy) argumentowali niechęć do powiększenia rodziny: "Bo państwo nie pomaga." Tak, to prawda. Ja z kolei mówiłam: "Chcę mieć dziecko dla siebie, a nie dla państwa. Jak jest wola, znajdzie się sposób!" A że moje argumenty wygrały, nazwałam córkę Pheros Nike - niosąca zwycięstwo :) Po czasie, oboje nie żałujemy, że jesteśmy dumnymi rodzicami dwójki cudownych dzieciaków. Dajemy radę, choć... przyznaję... państwo nie pomaga, ale - daj Boże - zacznie, bo nie wszyscy mają taką siłę przekonywania i możliwości finansowe, jak ja. 
Przesyłam linka do tekstu orędzia, poczytajcie ku pokrzepieniu serc:)

Program Polityki Rodzinnej Prezydenta 

A wracając do mężusia, on też ma bardzo sensowne pomysły jak w prosty sposób pomóc rodzicom, np. obniżyć VAT na artykuły dla dzieci i jedzenie. Może warto to zasugerować tym na wyższym szczeblu.

środa, 5 czerwca 2013

Warsztaty: Droga do... TAK w Łodygowicach

Pisałam wczoraj o warsztatach dotyczących komunikacji. Mam dobrą wiadomość: jeżeli ktoś nie miał okazji pójść, a chciałby to najbliższe warsztaty za kilka dni w Łodygowicach.





wtorek, 4 czerwca 2013

Komunikujmy się

O, coś ciekawego dzieje się w sobotę w Żywcu! Warsztaty "Empatyczna relacja, empatyczna komunikacja" Byłam niedawno na podobnym spotkaniu w kawiarni DeKaffe. Fantastyczna prowadząca i nieocenione porady dotyczące lepszej komunikacji z dzieckiem (i nie tylko). Jak to miło, kiedy zamiast szarpaniny
i krzyków, mówię spokojnie do mojego trzyletniego Małego Księcia, a on mnie słucha! No dobrze, przyznaję, że czasem jeszcze pojawiają się nam jakieś zakłócenia. Cóż, jesteśmy tylko z ludźmi, z natury nieidealnymi, ale to nie znaczy, że do ideału nie warto dążyć. Warto, więc myślę, że wybiorę się w sobotę na te warsztaty:


poniedziałek, 3 czerwca 2013

Kto pyta, ten wie

Zdarzyło się to miesiąc temu... Moja Mała Księżniczka skończyła już trzy miesiące, jej harmonogram dnia stał się coraz bardziej przewidywalny, a ja odkryłam, że znów mam chwilę (lub chwilkę) dla siebie. Ucieszona tym faktem, postanowiłam nie prasować, wstawiać prania, ani zamiatać podłogi tylko... zrobiłam sobie kawę - taką słabiutką, bo karmię Małą piersią i nie wiem ile kofeiny zniesie jej małe ciałko -
i włączyłam komputer. "Lato coraz bliżej," pomyślałam. "Trzeba by poważnie zająć się powrotem do formy (i kształtów) z przed ciąży. Czy ja się jednak sama zmotywuję? No, nie bardzo... To może poszukam jakiś zajęć fitness?"

Zaczęłam szukać i odkryłam coś fantastycznego - gimnastyka dla mam i ich maluszków. Zachwycona, zadzwoniłam na podany numer i... niestety bez odpowiedzi. Po kilku próbach doszłam do wniosku, że oferta jest już, niestety, nieaktualna. Jednak pomysł wspólnych ćwiczeń już zakorzenił mi się w głowie, więc zaczęłam szukać innych miejsc oferujących podobne zajęcia i, o zgrozo, wszędzie słyszałam, że za mało chętnych i zajęcia są zawieszone. Jak to możliwe? Czy rzeczywiście nikt nie ma ochoty lub czasu na takie zajęcia? A może po prostu mało kto o nich słyszał?
Tak pojawił mi się w głowie pomysł, żeby odszukać ciekawe strony z informacjami o zajęciach dla mam
i dzieci, a gdyby takowe nie istniały, stworzyć swoją własną. Wyniki tych poszukiwań przedstawię Wam, kochane czytelniczki (a może i czytelnicy) w kolejnych postach.
Na dzisiaj mam linki do dwóch miejsc w Bielsku-Białej, które czekają na mamy chętne pogimnastykować się ze swoimi szkrabami.

Panta Rhei - Klub aktywnej mamy
Fitness Klub Fitharmony - Gimnastyka dla mam z dziećmi