wtorek, 11 czerwca 2013

W końcu czas na kawę

Rano. Szaro za oknem. Znów pochmurnie i coś z nieba kapie. Oczy na wpół przymknięte. Zaspane dłonie chwytają czajnik, nalewają wodę, sięgają po szczelnie zakręcony słoiczek, przekręcają wieczko i ... wtedy zaczyna się magia. Cudowny, pobudzający zapach wypełnia nozdrza. Ach! Dłoń chwyta łyżeczkę, odmierza proporcje i zsypuje brązowy pył do kubka. Woda już wrze. Wlewam ją do kubka, mieszam i delektuję się przeszywającym mój umysł zapachem porannej kawy. Dopiero teraz otwieram oczy i widzę, że ten deszcz nie taki straszny. Przynajmniej podleje moje rzodkiewki i nie będę musiała wieczorem walczyć z wężem ogrodowym. Pierwszy łyk - poezja - tak warto zaczynać dzień.
Przeczytał dziś o dobroczynnym wpływie kawy na nasz organizm. To, że kofeina pobudza, wie już nawet dziecko, ale żeby jeszcze poprawiała koncentrację, samopoczucie i obniżała napięcie mięśni, to już mniej oczywiste. Żeby tego było mało, mała czarna to eliksir młodości, który ma działanie przeciwmiażdżycowe i przeciwnowotworowe - a wszystko dzięki zawartości substancji o działaniu przeciwzapalnym i przeciw-utleniającym. Do tego wszystkiego witamina B poprawiająca kondycję włosów, skóry i paznokci oraz wapń, potas, magnez i fosfor wzmacniające nasze kości i zęby, a także wpływające korzystnie na nasz układ nerwowy. Hmm... smaczne i zdrowe, aż wierzyć się nie chce. Jak i w to, że kubek już pusty...

Na pocieszenie, po uczcie dla podniebienia, uczta dla oczu

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że pozostawiliście tu coś po sobie :-)